5 lutego 2010

zawsze było tak,

się nie zmieniło

Skutkiem pewnych pożałowania godnych wydarzeń ostatnich kilku tygodni mój umysł zaliczył triumfalny come back do stanu z dawnych czasów, nazwijmy to, dostał od pretora restitutio in integrum.

Nie powiem, bym był z tego jakoś szczególnie zadowolony, przeciwnie, jest taka sama, za przeproszeniem, chujoza, jak była dawniej vel uprzedniej, zatem nic, ino wrócić do bycia emo, chlipania w kąciku, wyżalania się bogom ducha winnym koleżankom i kolegom i ogólnego smutnego egocentryzmu okraszonego nieśmiertelnym (oby nieprawda, że nieśmiertelnym) ,,nikt mnie nie kocha''.

Tym gorzej, że (nie mam wprawdzie żadnych powodów, by tak twierdzić, ale ludzka /moja?/ natura lubi się pogrążać i babrać we własnym nieszczęściu) istnieje niebezpieczeństwo, że szansę z góry otrzymaną już żem przejebał na tak zwanym samym początku, czyli w jakieś 20 minut po jej otrzymaniu.

Głupi ja, głupi, po trzykroć głupi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz