Dawnymi czasy wydałem z siebie głos o rodzajach bytów na świecie- neoarystotelesowski podział. Dziś zaś o ich genezie:
wszystko co, nie wynika samo z siebie i przez się i ciutek z własnej bezmyślności wynika albo z umowy, albo z ustawy, albo z orzeczenia sądowego.
Samo z siebie: zboże rośnie samo z siebie. Fakt, że mąka zmieszana z wodą daje ciasto wynika ciutek z bezmyślności tychże. Gdyby bowiem były myślne, nie robiłby się zeń ciężki i zbity glut, lecz przyjemnie pulchny placek jakby-drożdżowy.
Z umowy- chleb wynika z umowy: gdyby nie umowa między piekarzem a zjadaczem chleba, chleba by nie było.
To, że mam w domu wodę, też wynika z ustawy.
Z ustawy- piekarz sam sobie chleb wypieka na podstawie jednostronnego oświadczenia woli, co jest explicite wymienione i opisane w ustawie. Z ustawy wynika również, że przydupas piekarza może mieć samochód i prawo jazdy, by chleb rozwozić.
Z orzeczenia- jak piekarz da do dzieży mąkę ze sporyszem i się zjadacz chleba pochoruje, a piekarz powie: shit vel sporysz happens, to obowiązek zapłaty za bolący brzuch wyniknie z orzeczenia sądowego.
Fantaza, co nie?
21 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz