21 stycznia 2010

Słów kilka o genezie bytów

Dawnymi czasy wydałem z siebie głos o rodzajach bytów na świecie- neoarystotelesowski podział. Dziś zaś o ich genezie:

wszystko co, nie wynika samo z siebie i przez się i ciutek z własnej bezmyślności wynika albo z umowy, albo z ustawy, albo z orzeczenia sądowego.

Samo z siebie: zboże rośnie samo z siebie. Fakt, że mąka zmieszana z wodą daje ciasto wynika ciutek z bezmyślności tychże. Gdyby bowiem były myślne, nie robiłby się zeń ciężki i zbity glut, lecz przyjemnie pulchny placek jakby-drożdżowy.

Z umowy- chleb wynika z umowy: gdyby nie umowa między piekarzem a zjadaczem chleba, chleba by nie było.
To, że mam w domu wodę, też wynika z ustawy.

Z ustawy- piekarz sam sobie chleb wypieka na podstawie jednostronnego oświadczenia woli, co jest explicite wymienione i opisane w ustawie. Z ustawy wynika również, że przydupas piekarza może mieć samochód i prawo jazdy, by chleb rozwozić.

Z orzeczenia- jak piekarz da do dzieży mąkę ze sporyszem i się zjadacz chleba pochoruje, a piekarz powie: shit vel sporysz happens, to obowiązek zapłaty za bolący brzuch wyniknie z orzeczenia sądowego.

Fantaza, co nie?

16 stycznia 2010

Norwegia

Najsamprzód lekko zapóźnione życzenia najlepszego w nowym.

Zasię: czy jest ktoś z ochotą pojechać do Norwegii by tam pływać żaglówką po zimnych wodach dnia polarnego?

Wreszcie: jako dzielny student wydziału prawa miałem wolną sesję zimową. To co zrobiłem? dopierdoliłem sobie z własnej woli egzamin na radiooperatora. Zajebongo. Od dziś umiem rozrśżniać modulację fazy, amplitude z i bez użycia podnośnej, G3E, F1B, EPIRB 406 MHz i przypomniałem sobie wzór na długość fali. A wszystko po to, by móc legalnie obsługiwać pudełko zwane radyjem.